poniedziałek, 20 października 2014

RAJD NA ORIENTACJĘ "ORIENTO EXPRESSO" 2014

Wojna która rozegrała się w mojej  głowie była wojną błyskawiczną . Najeźcą był maraton w Poznaniu a obrońcą bieg po lesie w Porażynie . Poznań padł , las wygrał . Całe szczęście .
Obiecałem sobie że spakuje się na wyjazd już w czwartek , w piątek byłem w pracy na drugiej zmianie . Oczywiście w czwartek olałem temat i skończyłem się pakować praktycznie tego samego dnia co był rajd .
O 2 rano ... Kompasu nie znalazłem .
Siedziałem na kanapie , retrospekcja w głowie , ostatnie bieganie , z dziećmi , w Rakowni , kompas na szyi Jakuba , wsiąkł , przeszukiwanie aparatu ze zdjęciami , bieganie po chacie z czołówką , rycie w szafach , garażu , pod łóżkami , w szopie , w skrzynkach z zabawkami , łazienka,
Jechać na BnO bez podstawowego wyposażenia - bezcenne .

Po dwóch godzinach leżenia na kanapie ubrałem się i wyjechałem z chaty . o 5 rano przeszukiwałem zasoby Tescowych półek na Serbskiej w poszukiwaniu kompasu , wcześniej zahaczyłem o Orlen i BP . Porażka .

Busola w komórce to raczej nie busola .

Dramat .

Pojechałem do Porażyna , no bo co kurcze blade . Pożyczyłem kompas na miejscu , od kumpla , wysłałem mu esemesa o 2 godzinie , nie odpisał mi , ale wziął , złoty chłopak , najlepszy .

Odprawiony , trasa 25 km , przebrany , nie wylosowany . Wyczerpałem limit szczęścia z tym kompasem . Na ostatniej edycji Oriento wygrałem plecak . Stałem taki jakiś otumaniony podczas tego losowania , nie wiem czy to przez brak snu czy co .

Odebrałem mapę , mała taka jakaś . Nawet się nie przyjrzałem zbytnio . Pytam Macieja , kumpla mojego jedynego tego od kompasu jak biegnie , bo on na 50 km daje . Punkty na mojej i jego mapie się pokrywają . Mówi że odwrotnie w stosunku do zegara , czyli nie prosto a w prawo (!?).
Dobra polecę za nimi ,
Start .
Kompletnie nie kontrolowałem gdzie biegnę , pierwszy punkt czyli właściwie PK9 zdobyłem biegnąć w grupie z innymi napieraczami . Tam się otrząsnąłem  , tak mi się wydawało , wziąłem się do kupy poleciałem prosto przez jeżyny , tam odebrałem telefon i musiałem wytłumaczyć ojcu że teraz nie mogę przyjechać kończyć montować kabinę prysznicową..... odezwę się z jakiś czas . Przeleciałem przez tory i wpadłem na dużą drogę gruntową . Często za młodego jeździłem na grzyby w te okolice i patrząc na mapę dałem sobie rękę i nogę uciąć że muszę biec w lewo . I pobiegłem . Dobiegłem do dworca . &%$#@*&^% !!!!!!
Z powrotem ..   biegnę już bez ręki i nogi
Dobra , do kolejnego punktu czyli siódmego trafiłem prosto jak po sznurku . Później było prosto przez asfalt do młodników . I tam się naszukałem . Było ze mną jeszcze dwóch magików i w końcu daliśmy radę .

Biegłem dalej przez pole miedzą , z gościem co dawał na 50 km on namierzył się się na PK 5. I tu się pożegnaliśmy . Biegłem trochę drogą , popiłem i zjadłem batona . wbiłem się na pole i jak jakiś dzik leciałem na szage poszukać Hildebradta . Cmentarz . Hildebrand się schował i nie chciał się ujawnić , zmarnowałem tam z 10 minut .
OK teraz kolejny . Na odcinku między cmentarzem a kolejnym punktem pojawili się pierwsi napieracze co biegli w odwrotną stronę . Cholera ! Sam sobie jestem winien że się znowu zgubiłem . Podstawowe błędy !
Znowu 10 min w plecy . To nie tak że nie znajduję punktów , przeoczam je , ....
...
Biegnąc dłuuugą prostą do kolejnego punktu (PK1) zaczynałem tracić wiarę we własne umiejętności nawigacyjne , biegnę , biegnę idę trochę maszeruję , biegnę ... Obok mnie biegła dziewczyna i ona w pewnym momencie pobiegła gdzieś w bok w las , myślę sobie co się dzieje ,co ona ta dziewczyna ?
Patrze na tą mapę , kompas i znowu na mapę , na numery słupków , liczę te wszystkie ścieżki i przecinki .
Biegnij Tomasz , biegnij .
I jest brawo ! kolejny punkt !
Pobiegłem do Lasówki i tam mnie mieszkaniec zaczepił :
- Co wy tak z tymi mapami ?
i Tłumaczę że bieg , kompas , mapa , zawody takie , grzyby , prysznic i czy jak polecę pod tymi słupami z prądem to dolecę , czy jest ścieżka ?
-Jest , do sklepu prosto dolecisz !
I pobiegłem , do wsi , obok sklepu , prosto tam mnie chciał pies użreć w girę ale się nie dałem .
Ale tam w tym lesie grzybów było !
Tułałem się po pagórkach , spotkałem dziewczynę tą co wcześniej  i co gdzieś w las pobiegła ( że też nie spytałem jak ma na imię) ale znalazłem punkt , tym razem ona ode mnie odpatrzyła i pobiegłem dalej .
Koleżanka biegła szybciej niż ja i szybko zniknęła mi z oczu . Dotarłem do drogi , wbiłem się w jeżyny i na wzgórze ,wiedziałem co to punkt triangulacyjny bo taki z okna pokoju widzę . Koleżanka nie wiedziała bo szukała nie w tym miejscu . Podbiegając pod górkę wysapałem że :-To ta wieża jest!
Mistrz elokwencji .
Zbiegliśmy razem z pagórka na drogę . W kierunku PK14 . Zostałem sam , bo znowu musiałem tłumaczyć ojcu ze jeszcze mam jakieś 30 min do bazy , i że nie ,że ostatnim razem nie mówiłem ze już jadę !
Najgorszy odcinek . Ciężko mi się biegło .Trochę maszerowałem .
Znalazłem ostatni punkt w jakimś dole . Znowu przebiegłem przez tory i dalej do mety .
Przybiłem pionę na mecie organizatorowi i finito .
W końcu nie wiem czy nieznajoma koleżanka mnie wyprzedził czy nie , bo jak się przebrałem to widziałem ją w pełnym rynsztunku na mecie . Ale nie podobno !

Nie zostałem nawet na obiedzie , takie Expresso !
Dobiegłem 17 miejsce w open , 3 :41 nie jest źle , ja tam zawsze jestem zadowolony :)

Uważam że pod względem organizacyjnym - uwielbiam !