czwartek, 28 marca 2013

Winter

To nie jest tak , że nic nie robię.
Owszem miałem perturbacje zdrowotne , ale się jakoś wykaraskałem .
Psa mi dzik użarł , i troche z tym biegania było .
Warunki są cieżkie w lesie , słoneczko coraz bardziej grzeje , a gdzie jest ciepło zaraz pokazują się kałuże i błoto wyłazi . Naokoło notorycznie trwa budowa , ekipa kopie kanalizację w całej Zielonce i to tez nie pomaga .
Ale daję radę .
Rozpoczynam tak naprawdę drugi pełny sezon .
Poprzednia zima była namiastką tego , co zrobiłem teraz .
Postawiłem sobie ambitne cele , muszę się czegoś trzymać .
Moja uporczywa walka z wagą nareszcie przynosi efekty . Sam sobie nie mogłem pomóc i udałem się do specjalisty . Pani dietetyk wysłuchała co i jak u ustawiła mi jedzenie na poziomie 1700 kal.
efekt ?
trzy tygodnie 5 kg w dół , jak babcię laczkiem :)
(pyry wiedzą o co chodzi )
spadek wagi zaraz przekłada się na szybkość i wytrzymałość , tak jak miałem problemy utrzymać stalą prędkość na 20 km , tak teraz jestem zachwycony .
Dwa dni temu przebiegłem 18 km w 1:43 co jak dla mnie jest absolutnym kosmosem
W Wielką Sobotę czeka mnie bieganie na orientację w Koziegłowach , wybrałem bieg na 25 km
Nigdy wcześniej nie robiłem czegoś takiego , w harcerzach nie byłem . Mam nadzieję że nie zginę w lesie , kompas mam i GPS w komórce :P
No a za tydzień sprawdzian w Poznaniu na półmaratonie .
Będzie życiówka bo ta ze Zbąszynia to teraz taka słaba mi się wydaje.

A i muszę się pochwalić że udało mi się zarazić kolejnego sąsiada do biegania .
Super Przemek byle tak dalej , drugi też mi obiecał że zacznie , ale on mi obiecuje już drugi rok .
pozdro Sosna ;P

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz